Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR) znalazło dowody na to, że operacje wojskowe Rosji na Ukrainie mogą stanowić zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości - Te stopnie wojskowe, o których dzisiaj się mówi, są nominalne, ponieważ nie jestem i nigdy nie byłam w służbie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej - można było przeczytać w mediach stopnie wojskowe w nowoczesnej armii rosyjskiej (sił lądowych) po rewolucji październikowej, ustanowienia Imperium Rosyjskiego, sowiecka władza i narodziny przepisów wojskowych armii radzieckiej przeszedł kilka zmian.To stworzyło nową hierarchię szeregach, które w zasadzie nie różni się od obecnej.Poniżej znajduje się lista Budynek Ogólnowojskowej Akademii Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w Moskwie, ten sam, w którym mieściła się poprzednia Akademia Wojskowa im. Michaiła Frunzego, 2013 Data założenia 7 października 1918 Data likwidacji 1998 (przekształcenie w Ogólnowojskową Akademię Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej) Patron Michaił Frunze. Państwo Centralny Bank Federacji Rosyjskiej dla ratowania sytuacji finansowo-gospodarczej podniósł główną stopę referencyjną z 9,5% do 20%. Po tygodniu inwazji i wprowadzania kolejnych sankcji agencje ratingowe takie jak: Moody’s , Fitch i Standard & Poor’s obniżyły ratingi Rosji do poziomu śmieciowego, a ostatnia z agencji ostrzegła jumlah nol dari seratus juta sepuluh ribu satu rupiah. Wśród najwyższych rangą dowódców w rosyjskich siłach zbrojnych są wojskowi, którzy brali udział w obu wojnach czeczeńskich, a potem w operacji w Syrii. Szef Sztabu Generalnego gen. Walerij Gierasimow już w 2013 roku podkreślał rolę metod wojny hybrydowej. Głównodowodzącym sił zbrojnych Rosji jest prezydent Władimir Putin, w strukturze politycznej podporządkowany jest mu minister obrony Siergiej Szojgu. Działania militarne są jednak w gestii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych. Na jego czele stoi od 2012 roku gen. Walerij Gierasimow, w chwili mianowania - jeden z głównych w Rosji specjalistów od obrony przeciwrakietowej. Jego kandydaturę wysunął Szojgu jako świeżo upieczony minister, który według mediów chciał widzieć na tym stanowisku generała z doświadczeniem bojowym. Gierasimow w latach 1998-2006 - czyli podczas drugiej wojny w Czeczenii - zajmował różne stanowiska dowódcze w strukturach Północnokaukaskiego Okręgu Wojskowego; był np. szefem sztabu stacjonującej tam 58. Armii. Gierasimow w 2012 roku przekonywał, iż elementy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce i Rumunii zagrożą potencjałowi strategicznych sił jądrowych Rosji. W 2013 roku rozgłos zyskało jego wystąpienie na konferencji w Akademii Nauk Wojskowych poświęcone roli niewojskowych metod prowadzenia wojny, w tym metod informacyjnych i gospodarczych, działań asymetrycznych i niebezpośrednich oraz operacji sił specjalnych. Na Zachodzie nazwano te tezy - faktycznie dotyczące wojny hybrydowej- "doktryną Gierasimowa". Szef Sztabu Generalnego jest absolwentem Wyższej Szkoły Dowódczej Wojsk Pancernych w Kazaniu (1977), Akademii Wojsk Pancernych (1987) i Akademii Sztabu Generalnego (1997). Karierą rozpoczął od służby w Północnej Grupie Wojsk w Polsce, gdzie doszedł do stanowiska dowódcy batalionu czołgów. Następnie służył w Nadbałtyckim Okręgu Wojskowym. Od 1993 roku dowodził 144. dywizją zmechanizowaną w Tallinie, która w 1994 roku została przeniesiona do obwodu smoleńskiego. Od 1997 roku był pierwszym zastępca dowódcy Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. Zastępcą Gierasimowa od 2015 roku i dowódcą Głównego Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego jest Siergiej Rudskoj. 61-letni generał również ma za sobą udział w konflikcie w Czeczenii. Podczas rozpoczętej przez Rosję jesienią 2015 roku operacji w Syrii koordynował siły rosyjskie; za rolę w tych działaniach został uhonorowany w lutym 2020 roku tytułem Bohatera Rosji. Dowódcą Sił Powietrzno-Kosmicznych (jednego z trzech rodzajów sił zbrojnych FR) jest od jesieni 2017 roku gen. Siergiej Surowikin. Służbę w armii radzieckiej 55-letni dziś wojskowy rozpoczął w 1983 roku. Według oficjalnego biogramu brał udział w konflikcie zbrojnym na terytorium Tadżykistanu, w drugiej wojnie czeczeńskiej (1999-2009) i operacji w Syrii. Za udział w tej ostatniej został uhonorowany tytułem Bohatera Rosji. Marynarką Wojenną dowodzi od 2019 roku adm. Nikołaj Jewmienow. Wcześniej dowodził on rosyjską Flotą Północną. 59-letni obecnie admirał po ukończeniu uczelni wojskowej służył we Flocie Pacyfiku. Podczas służby na atomowych okrętach podwodnych przeszedł drogę od dowódcy grupy nawigacji do dowódcy okrętu. Ukończył następnie Akademię Marynarki Wojennej i Akademię Sztabu Generalnego, po czym dowodził grupami atomowych okrętów podwodnych Floty Pacyfiku. Dowódcą Wojsk Lądowych jest od maja 2014 (a więc, od pierwszych miesięcy kryzysu ukraińskiego-PAP) gen. Oleg Salukow. Urodzony w 1955 roku, ukończył Akademię Wojsk Pancernych i Akademię Sztabu Generalnego. W latach 80. XX w. służył w ówczesnym Kijowskim Okręgu Wojskowym. Po rozpadzie ZSRR zajmował najwyższe stanowiska w Dalekowschodnim Okręgu Wojskowym Rosji. W jego oficjalnym biogramie wymieniono, iż brał udział w działaniach bojowych, bez ich wyliczania. "Wojska lądowe nadal są najliczniejszym rodzajem sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Są gotowe wykonać wszelkie postawione im zadania dla obrony ojczyzny" - mówił generał w 2018 roku w wywiadzie dla dziennika "Moskowskij Komsomolec". Wśród dowódców samodzielnych rodzajów wojsk w rosyjskiej armii ważną postacią jest dowódca Wojsk Powietrznodesantowych gen. Andriej Sierdiukow. Według mediów Sierdiukow dowodził operacją specjalną na Krymie wiosną 2014 roku, gdy Rosja anektowała półwysep. W 2013 roku był zastępcą dowódcy Południowego Okręgu Wojskowego (po aneksji Krymu Rosja włączyła półwysep do tego właśnie okręgu wojskowego). Sierdiukow uczestniczył również - według doniesień medialnych - w działaniach wojennych w Czeczenii, podczas obu wojen (lata 1994-96 i 1999-2009). W 1999 roku brał udział w incydencie w Prisztinie, gdy kontyngent rosyjski niespodziewanie zajął tamtejsze lotnisko. Zaś w ostatnich miesiącach właśnie gen. Sierdiukow kierował kontyngentem w Kazachstanie, skierowanym tam pod egidą poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. skrót ODKB). 59-letni dziś wojskowy ukończył najpierw uczelnię wojskową w Riazaniu, a następnie najważniejsze akademie wojskowe, w tym Akademię Sztabu Generalnego. Przeszedł wszystkie stopnie w służbie, od dowódcy plutonu do dowódcy dywizji powietrzno-desantowej. Karierę wojskową kontynuował w Dalekowschodnim Okręgu Wojskowym, a od lutego 2013 roku - w Południowym Okręgu Wojskowym, obejmującym regiony Rosji graniczące z Ukrainą. Na czele Wojsk Powietrznodesantowych stanął w 2016 roku, a od kwietnia do września 2019 roku dowodził siłami Rosji w Syrii. Za udział w operacji w Syrii otrzymał tytuł Bohatera Rosji. Dowódcą Wojsk Rakietowych Przeznaczenia Strategicznego jest gen. Siergiej Karakajew. Urodzony w 1961 roku wojskowy rozpoczął służbę w 1978 roku i przeszedł w służbie wojskowej stopnie od inżyniera do dowódcy dywizji rakietowej. W 2006 roku został dowódcą 27. Armii Rakietowej; od 2009 roku był pierwszym zastępcą dowódcy Wojsk Rakietowych Przeznaczenia Strategicznego. Dowódcą tych wojsk, pod których kontrolą znajdują się pociski międzykontynentalne, jest od 2010 roku. Na tym stanowisku gen. Karakajew ogłaszał o kolejnych pozyskiwanych przez armię nowoczesnych systemach, które - jak zapewniał - będą w stanie przełamać amerykańską tarczę antyrakietową. Federacja Rosyjska odziedziczyła stopnie wojskowe Związku Radzieckiego , chociaż insygnia i mundury zostały nieznacznie zmienione. Rosyjskie Siły Zbrojne mają dwa style stopni: stopnie w stylu armii i stopnie w stylu marynarki wojennej . Armia i siły powietrzne korzystają wyłącznie z szeregów wojskowych. Poniżej znajduje się tabela szeregów sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej . Najpierw podaje się tłumaczenie na język angielski, następnie na wersję rosyjską , a następnie na angielską transliterację . W dniu 11 marca 2010 r. Ustawa nr 2010-293 Prezydenta Rosji wprowadziła nowy zestaw insygniów stopni. Szeregowcy, lotnicy i marynarze noszą teraz gładkie naramienniki. Starszym podoficerom zastąpiono szewrony zwykłymi drążkami (małe poziome drążki dla kapralów i sierżantów wzrastające wraz ze stażem, duże poziome drążki dla sierżantów sztabowych i pionowe dla starszych sierżantów). Te odznaki rang odzwierciedlają insygnia zarówno Armii Cesarskiej Rosyjskiej, jak i Armii Radzieckiej w latach 70. XX wieku. Chorąży i oficerowie otrzymali nowe epolety na ramionach, a wszystkie insygnia oficera generalnego odzwierciedlają teraz przynależność do służby w mundurze dyżurnym. Zachowane zostały złote epolety paradnej sukni. Insygnia marszałka Federacji Rosyjskiej zachowały herb Rosji i gwiazdę marszałka. W 2013 roku insygnia generała armii obejmują teraz gwiazdę marszałka, zwieńczoną czerwoną gwiazdą w wieńcu. [ potrzebne źródło ] Wiosną 2013 r . przywrócono stopnie podoficerów, które zostały usunięte w wyniku rosyjskiej reformy wojskowej z 2008 r . [5] Chciałbym z panem porozmawiać najpierw o sytuacji w przestrzeni powietrznej na Ukrainie. Bo z jednej strony słyszałem, że samoloty rosyjskie nie wlatują w obręb działania ukraińskich sił przeciwlotniczych. Z drugiej strony Rosjanie wciąż ostrzeliwują Ukrainę swoimi rakietami. Jak to więc wygląda? Ktoś ma przewagę na ukraińskim niebie? Nikt nie ma tej przewagi. Rosjanie nadal jej nie uzyskali, mimo swoich działań. Natomiast - generalnie – „odpalają” swoje rakiety spoza strefy działań wojennych. Bo używają do tego też lotnictwa taktycznego. W szczególności lotnictwa bombowego dysponującego pociskami rakietowymi, które można wysłać nawet spoza Ukrainy. Z kilkuset kilometrów. Największa odległość, które mogą przebyć rakiety odpalane z bombowców strategicznych, to tysiąc kilometrów. A głównie chodzi właśnie o te rakiety i o obszar Morza Czarnego, znad którego są one „odpalane”. Widać przy tym zdecydowanie, że Rosjanie zmienili taktykę użycia lotnictwa. Wydaje mi się, że jest to pokłosie ich dużych strat w pierwszym i drugim etapie działań. Bo jak byśmy prześledzili liczby straconych samolotów i śmigłowców (już nie licząc bezzałogowych aparatów latających), to wynosiły one kilka, a w najbardziej newralgicznych dniach kilkanaście maszyn dziennie. A teraz, gdy pan zbada i przeanalizuje straty, jeżeli chodzi o wojskowe śmigłowce i samoloty, to zobaczy pan jeden zniszczony samolot lub śmigłowiec na kilka dni, tydzień lub dwa tygodnie. Widać zmniejszenie strat. Nie chodzi jednak o to, że Rosjanie poprawili swoje działanie. Oni tylko zmienili taktykę, starając się unikać wchodzenia w bezpośrednią strefę oddziaływania rakietowych środków obrony przeciwlotniczej. A dochodzi jeszcze do bezpośrednich walk samolotowych? Na początku wojny dochodziło. Były tego namacalne przykłady. Teraz już do nich nie dochodzi. Bo Ukraina też ma ograniczone możliwości użycia lotnictwa. Weźmy pod uwagę fakt, że duża część jej lotnictwa została jednak zniszczona lub uszkodzona. A ten sprzęt – głównie Su-22 i Migi-29, który zdołano przekazać Ukrainie - nie wystarczy. Dlatego, że przewaga potencjału lotniczego zdecydowanie nadal jest po stronie Federacji Rosyjskiej. Mimo tej przewagi Federacja Rosyjska wciąż jednak nie ma panowania w powietrzu! Nie ma panowania przede wszystkim dlatego, że od początku wojny zostały złamane wszelkie kanony i koncepcje użycia lotnictwa. Rosjanie nie użyli go zgodnie nawet ze swoją doktryną wojskową (bardzo zbieżną z doktryną amerykańską czy natowską) przewidującą to, że każde działania wojenne zaczynają się od zmasowanych uderzeń lotniczych. A podstawowymi elementami, które mają być atakowane w ramach tej fazy działań, są: lotniska, bazy lotnicze, systemy radiolokacyjne i systemy obrony powietrznej, głównie rakietowej. Rosjanie po prostu tego nie zrobili. Bo rozdrobnili swoje działania na kilku kierunkach. Nie skoncentrowali aktywności lotnictwa na jakichś określonych obiektach. Tak zwanych środkach ciężkości („centre of gravity”, jak mówią Amerykanie). A rozdrobnienie działania lotnictwa na wiele, wiele celów spowodowało, że Rosjanie nie zdołali zdominować przestrzeni powietrznej. Reperkusje tego ciągną się po dziś dzień. Ale to wynika przede wszystkim z błędów koncepcyjnych, czyli w ogóle z błędów użycia lotnictwa. Bo podkreślam: jeżeli przeanalizujemy doktrynalne zapisy użycia sił powietrznych Federacji Rosyjskiej, to widać, że gdyby na Ukrainie użyto rosyjskiego lotnictwa zgodnie z tą doktryną, to Rosjanie na dziewięćdziesiąt dziewięć procent opanowaliby ukraińską przestrzeń powietrzną. Natomiast popełnili w tym zakresie błędy, Nie wiem, z jakich przyczyn. Pewnie dowiemy się po jakimś czasie. Bo to jeszcze świeża sprawa. Ale generalnie, widać błędy, braki w koordynacji i planowaniu tej „operacji specjalnej” – jak nazwał swoją akcję prezydent Putin. Brakowało więc przede wszystkim koordynacji, czyli połączoności. W NATO mówimy o tak zwanej „operacji połączonej”, czyli „join operation”. Na Ukrainie zaś nie było tej „operacji połączonej”. Bo w „operacji połączonej” lotnictwo powinno bardzo ściśle współdziałać z innymi komponentami: lądowym i morskim. Właśnie z punktu widzenia tworzenia dogodnej sytuacji w powietrzu niezbędnej do tego, żeby później z powodzeniem prowadzić działania na lądzie. Bo wtedy wojska lądowe mają swobodę, bezpieczeństwo, tak zwany parasol nad sobą. Tutaj go nie uzyskano i rosyjskie wojska zaczęły ponosić duże straty. A czy można powiedzieć, że Rosjanie nauczyli się czegoś? Powiem tak: nauczyli się. Bo wiadomo, każdy po jakimś czasie wyciąga wnioski z błędów. Tak samo i Rosjanie, którym oczywiście trudno było pogodzić się z tym, że muszą zmienić taktykę, ale zrobili to. Dlatego, że do tej pory w żadnym konflikcie zbrojnym wojska Federacji Rosyjskiej nie poniosły aż takich strat. Możemy tutaj analizować skalę zaangażowania rosyjskich sił. Ale – powtórzę – Rosjanie nigdy nie ponieśli w tak krótkim czasie tak wielkich strat. A to są potężne pieniądze! Bo te straty przekładają się na miliardy dolarów. Pod koniec maja zrobiłem taką kalkulację: jeśli przyjmiemy, że jeden samolot wojskowy średnio kosztuje około 15-20 milionów dolarów (nowsze maszyny kosztują więcej; starszego typu troszkę mniej), to wychodzi, że same straty w lotnictwie (zarówno śmigłowców, jak i samolotów) przekroczyły 11 mld dolarów. W samym lotnictwie! To są potężne straty. Bo lotnictwo i systemy obrony powietrznej są bardzo drogie. Na przykład rosyjski śmigłowiec K-52 to bardzo nowoczesna i droga maszyna. Tak samo jak Su-34. A w tych swoich kalkulacjach w ogóle nie wziąłem pod uwagę skrzydlatych rakiet typu - na przykład - „Kalibr”. Albo innych pocisków rakietowych, które też są drogie. Nie liczyłem też bezzałogowych systemów powietrznych. Jakbyśmy więc jeszcze doliczyli te inne elementy wchodzące w strukturę lotniczych środków rażenia, to koszt sięgnąłby jeszcze więcej: około 15 mld dolarów. Już nie mówiąc o tym, jakie straty są na lądzie: w sprzęcie i w innych komponentach. Dlatego już dla samego lotnictwa Rosjanie musieli wyciągnąć odpowiednie wnioski. Bo jeżeli przyjmiemy (a takie są moje szacunki), że na początku mieli 520 typowych śmigłowców bojowych, a stracili prawie 200, to widać, że nawet z punktu widzenia współczynnika procentowego te straty są bardzo duże. Samolotów z kolei Rosjanie utracili prawie 300. A ocenia się, że w pełni sprawnych samolotów, zdolnych do działań bojowych, mieli od 1200 do 1500. A więc tu też mamy spory współczynnik procentowy strat. Rosjanie więc po prostu musieli to zrobić: zmienić taktykę używania lotnictwa. Po to, żeby zredukować straty. Dlatego, że te straty były bardzo duże! Bardzo duże z punktu widzenia posiadanego przez nich potencjału, który cały czas się wyczerpuje! Zgodzę się tu z opinią jednego z ekspertów amerykańskich lub brytyjskich, który wskazał, że jeżeli będzie zachowana obecna intensywność użycia lotniczych środków rażenia (w tym rakiet), to do końca roku Rosjanom po prostu zabraknie tych środków rażenia. Taka jest prawda! Ale przecież pod względem wojskowym Rosjanie używają rakiet w sposób zupełnie bezsensowny: zrzucają je na szkoły, parki… Nie ulega wątpliwości, że jest to pogwałcenie wszelkich konwencji prowadzenia działań wojennych, czyli prawa humanitarnego. Bo szpitale czy szkoły to obiekty typowo cywilne, niemające żadnego znaczenia wojskowego. A jeśli ktoś z premedytacją atakuje je, lub uderza w centrum miasta albo niszczy uniwersytety - jak w Mikołajowie, to jest to przede wszystkim akt terroru! Ale jeżeli już niedługo Rosjanom zabraknie rakiet, to po co niszczą obiekty, które nic im nie dają wojskowo? Marnują tylko rakiety, a Ukraińcy mają mniej wyniszczaną armię… Od wieku wieków Rosjanie mają pewną filozofię. Zresztą ona nie jest też obca innym państwom. Choć może nie na taką skalę. Chodzi o tak zwane „oddziaływanie psychologiczne na ludność cywilną”. Rosjanie biorą pod uwagę fakt, że duch ukraiński, czyli wola walki społeczeństwa ukraińskiego, nie maleje, a wręcz przeciwnie: coraz bardziej się umacnia. I swoimi atakami chcą wpłynąć na osłabienie tego morale ludności cywilnej. To są działania, które zgodnie ze swoimi założeniami doktrynalnymi mają - kolokwialnie mówiąc - „zmiękczyć”, osłabić wolę walki ukraińskiego społeczeństwa. Co później przełoży się na presję społeczeństwa wobec władzy, od której będzie się domagało zakończenia konfliktu zbrojnego. Z powodu dużych strat! A z drugiej strony Rosjanie po prostu chcą zniszczyć to państwo, czyli Ukrainę. Bo weźmy pod uwagę to, że oni równają z ziemią każdą miejscowość, która leży na kierunku działań bojowych. Tymczasem niech pan „weźmie na logikę”: jeżeli Rosjanie chcą tam sprawować władzę, to co oni później zrobią na terenie, który jest kompletnie zniszczony? 80-90 proc. infrastruktury jest zniszczona! Łącznie z mostami, drogami, już nie mówiąc o budynkach. Widać, że - tak prawdę mówiąc - nie zależy im nawet na przychylności ludności rosyjskojęzycznej, bo ona też ginie. Dla mnie to jest kompletnie bez sensu! Dlatego, że jeżeli Putin i jego poplecznicy zakładali, że zajmą te tereny, to w takim razie po co niszczyć infrastrukturę, która później i tak będzie musiała zostać odbudowana, jeżeli zdobyte obszary zostaną pod władzą (jurysdykcją) rosyjską? Na przykład w formie samozwańczych republik! Załóżmy, że dochodzi do zawarcia pokoju i - na przykład - cały Donbas zostaje w rękach Rosji. Przecież wtedy Rosjanie, żeby owe regiony wróciły do jakiegokolwiek życia, muszą zainwestować potężne pieniądze w odbudowę tego wszystkiego. Tak więc z punktu widzenia opanowania terenu i później panowania nad nim, nie potrafię zrozumieć i uzasadnić obecnych zniszczeń infrastruktury. Powtórzę: dla mnie to jest po prostu bezsensowne! Jedyne wytłumaczenie stanowi wspomniane już wcześniej oddziaływanie psychologiczne i osłabienie woli walki Ukraińców. To jest element, który uważam za zasadniczy. Ale przecież widać, że Ukraińcy nie poddają się i rosyjskie ataki na cywilów tylko wzmacniają wolę walki! I właśnie dlatego Rosjanie chcą bardziej spotęgować swoje oddziaływanie. Widocznie uznali, że jest ono jeszcze za małe. Bo oddziaływanie psychologiczne rozkłada się w czasie. Ze strony Rosjan wychodzi się z następującej koncepcji: im dłużej ludność cywilna jest nękana, tym szybciej przyjdzie taki moment krytyczny, kiedy presja społeczeństwa odwróci się i wywrze ono na władze ukraińskie tak silny napór, że wymusi na nich jak najszybsze zakończenie konfliktu. I wydaje mi się, że tu jest główny cel tego wszystkiego. Chciałbym jeszcze wrócić do sprawy rakiet. Czytałem omówienie wspomnianej przez Pana ekspertyzy, zgodnie z którą do końca roku Rosjanom mają się skończyć nawet stare rakiety. I mam następujące pytanie: czy według Pana Rosjanie są w stanie odtworzyć swój potencjał rakiet i samolotów, a może nawet czołgów? Nie! Wydaje mi się, że nie są w stanie go odtworzyć w bieżącym procesie zużycia. Oczywiście mogliby tego dokonać w ciągu kilku lat. Ale tylko wtedy, gdyby zakończyły się działania wojenne. Natomiast przy obecnych zużyciu i rotacji środków bojowych, oraz biorąc pod uwagę ograniczenia dostępu do - na przykład - podzespołów, wydaje się, że możliwości rosyjskiego przemysłu produkcji amunicji i uzbrojenia znacznie spadły. W niektórych fabrykach w ogóle pozamykano te wydziały, które do tej pory produkowały uzbrojenie. Bo brak podzespołów i innych elementów, które były w dużej części importowane z państw zachodnich, spowodował, że możliwości produkcji zbrojeniowej oraz ich realizacja są bardzo ograniczone. I te ograniczenia będą się jeszcze bardziej pogłębiały. Chociaż trzeba zwrócić uwagę na cwane działanie, które podjął niedawno Putin, podpisując dekret o tym, że z punktu widzenia funkcjonowania państwa oraz gospodarki Rosja de facto przeszła na czas wojny. To generalnie daje mu kilka alternatyw. Między innymi podporządkowanie sobie działalności wszystkich podmiotów gospodarczych. W tym - między innymi - tych zakładów produkcyjnych, które do tej pory nie zajmowały się działalnością typowo militarną. Bo w pierwszej kolejności w tym dekrecie chodzi o to, że jeśli będzie taka potrzeba, fabryki mają cały swój wysiłek produkcyjny ukierunkować na potrzeby sił zbrojnych. Włącznie z tym, że wtedy ich pracownicy będą mogli pracować w nocy, w weekendy oraz w wolne dni. Dekret Putina wskazuje na systemowe przechodzenie państwa (i w ogóle gospodarki) na funkcjonowanie w czasie wojny. Jest to pewne rozwiązanie. Widać, że Rosjanie szukają ewentualnego zwiększenia swoich możliwości. Ale czy im się to uda, to na dzień dzisiejszy trudno powiedzieć! Idźmy dalej: pewien dziennikarz z Onetu stwierdził, że Rosjanie mają wielki kompleks zbrojeniowy po Związku Sowieckim. W tych fabrykach ludzie będą pracować po trzy zmiany, dzięki czemu wyprodukują tak ogromną ilość sprzętu, że zaleją nim Ukrainę! Nawet jeśli będzie to sprzęt prymitywny. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Nie są w stanie tego zrobić. A oprócz tego nie wiadomo, jak ludzie zareagują. Wydaje mi się, że ta reakcja nie będzie taka pozytywna, jeżeli chodzi o system pracy czy wymagań w stosunku do poszczególnych grup społecznych. Zwłaszcza, gdy coraz bardziej będą odczuwane wszystkie sankcje nałożone na Rosję. Bo one będą odczuwane z punktu widzenia poziomu życia i innych kwestii. Tylko, że to jest rozłożone w czasie. Wydaje się więc, że nie będzie jakiegoś takiego „hurraoptymizmu” rosyjskiego narodu. Bo „operacja specjalna” na Ukrainie to nie jest „Wielka Wojna Ojczyźniana”! A więc – według Pana – Rosjanie nie będą chętni do tego, żeby się poświęcać dla zdobycia Ukrainy? Tak! Bo poziom życia będzie im się cały czas pogarszał. Będą widzieć to oraz odczuwać „na własnej skórze”, we własnych rodzinach i portfelach. I pomimo faktu, że ten naród jest wychowany w zamordyzmie, to są pewne granice, przekroczenia, których ta społeczność nie wytrzyma. Generalnie więc należy się liczyć z różnymi następstwami ograniczeń, które nałożono na Rosjan. Ja nie mówię tu o jakichś wystąpieniach społecznych, czyli o strajkach i innych tego typu rzeczach. Ale nie można wykluczyć, że - w ostateczności - bieżąca sytuacja doprowadzi do i takich zachowań. Chociaż wprowadzenie do gospodarki wspomnianego wyżej reżimu wojennego jest jakimś sposobem na ograniczenie ewentualnych demonstracji i sprzeciwów społeczeństwa. Bo to są pewne rozwiązania, które u nas wprowadza się w ramach stanu wojennego: ograniczenia w przemieszczaniu się, kontrola i inne rzeczy. To wszystko pojawi się po wprowadzenia takiego stanu na terenie Federacji Rosyjskiej. Nie spodziewa się więc pan tego, żeby Rosjanie dali radę wyprodukować tak potężną ilość sprzętu, że łatwo zwyciężą Ukraińców? W moim przekonaniu nie ma takiej opcji, żeby nawet powrócili do poziomu produkcji sprzed konfliktu zbrojnego, czyli sprzed lutego. Nie ma takich możliwości fizycznych i organizacyjnych. W szczególności jeżeli chodzi o sprzęt lotniczy, obrony przeciwlotniczej oraz ten, który bazuje na wysokich technologiach. Tutaj Rosjanie są na straconej pozycji. Chyba że nastąpi uzależnienie się od Chin i – niestety - chińskiej technologii. Czego też nie można wykluczyć. I to jest pewna alternatywa, która - po części - może zrekompensować braki. Tylko, wie Pan, te komponenty (głównie elektronika, ale i inne rzeczy) muszą być bardzo dobrze zintegrowane. Jeżeli zaczniemy zastępować zachodnie elementy jakimiś chińskimi, to - po pierwsze - mogą one w ogóle nie pasować. Az drugiej strony mogą mieć całkiem inne parametry i powodować zwiększoną zawodność tego sprzętu. I też nie jest powiedziane, że da się tak szybko implementować chińskie technologie do Rosji. Pod warunkiem, oczywiście, że Chińczycy będą chcieli otworzyć się na to. A słyszałem też analizę jakiegoś amerykańskiego ośrodka, że Irańczycy planują przekazać do Rosji kilkaset dronów – bezzałogowych systemów powietrznych. W tym bojowych. Ale na razie to tylko taki sygnał. Nie mam żadnych potwierdzonych informacji, że Iran tak postąpi. A to na pewno byłaby jakaś pomoc dla Rosji. Choć nadal nie byłoby to działanie dzięki któremu Rosjanie zdobyliby przewagę. I wydaje mi się, że jeżeli deklaracje państw zachodnich (głównie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii) będą dalej spełniane, to z miesiąca na miesiąc Ukraińcy będą rośli w siłę. W szczególności, jeżeli chodzi o artylerię rakietową dalekiego zasięgu i systemy obrony przeciwlotniczej. Na przykład NASAMS-y. A to jest bardzo dobry system. Nowoczesny i wielokanałowy. A gdyby Rosjanie zaczęli w dużych ilościach produkować taką broń, jak w czasie II wojny światowej: katiusze, coś w stylu T-34… Nie, ten sprzęt jest do muzeum! Chociaż nie można tego wykluczyć. Bo na przykład, wiemy, że nadal używane są czołgi T-66. A to są lata sześćdziesiąte. Z T-34 zaś to jest tak, jakby ktoś człowieka włożył do puszki. Albo ktoś go nie lubił i dał mu uzbrojenie, które kompletnie nie przystaje do rzeczywistości. Bo T-34 byłby takim „mięsem armatnim” dla artylerii i każdych środków przeciwpancernych. Nawet mniej precyzyjnych i zaawansowanych. Takich jak Javeliny i RPG. A więc T-34 to byłby środek bardzo, bardzo podatny na niszczenie. Generalnie wydaje mi się, że nawet Rosjanie do tego się nie posuną! Źródło: Kierunek zmian w Siłach Zbrojnych Federacji Rosyjskiej wskazuje, że Rosja nie dąży do stworzenia sprawnej struktury obronnej, ale skupia się na przygotowaniu armii do działań poza swoim terytorium. Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” nr 2/2015 Pod rządami Władimira Putina Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej przeszły znaczącą ewolucję. W pierwszych latach XXI wieku powstrzymana została postępująca od rozpadu ZSRR degradacja potencjału militarnego. Począwszy od 2004 r., przystąpiono do jego modernizacji, która trwa nieprzerwanie do chwili obecnej. Modernizacja ta uzyskała rangę priorytetowego programu reformatorskiego ekipy Putina, a także stała się jednym z głównych punktów odniesienia dla Rosjan. Wyznacznikami zmian stały się: stopniowe ograniczenie poboru i postępujące uzawodowienie armii rosyjskiej, z roku na rok coraz bardziej intensywne przezbrajanie jej w nowe (bądź gruntownie zmodernizowane) uzbrojenie i sprzęt wojskowy oraz wzrost aktywności szkoleniowej na skalę porównywalną z okresem zimnej wojny. Dwa wizerunki Dekadę po rozpoczęciu modernizacji, po wojnie pięciodniowej z Gruzją i agresji przeciwko Ukrainie, trudno znaleźć eksperta, który podważałby zmiany zachodzące w Siłach Zbrojnych FR. Nadal jednak trudno uzyskać jednoznaczną odpowiedź na pytanie o efekty prowadzonych reform. Rosja na powrót staje się militarną superpotęgą. Kwestią otwartą pozostaje natomiast jej zdolność jako państwa do finansowego udźwignięcia w dłuższej perspektywie potencjału militarnego, który stworzyła i nadal tworzy Andrzej Wilk Czy mimo wszystko armia rosyjska nadal pozostaje zacofanym w stosunku do swoich zachodnich odpowiedników „kolosem na glinianych nogach”, czy też powróciła do grona największych potęg militarnych świata, rywalizując jedynie z siłami zbrojnymi Stanów Zjednoczonych i Chin? Postrzeganie armii rosyjskiej – podobnie jak Rosji w ogóle – przestało być oceną (opartą często na słabo przystających do siebie faktach), a stało się kategorią wyznania wiary. Truizmem jednak byłoby stwierdzenie, że prawda leży gdzieś pośrodku. Z roku na rok coraz więcej wskazuje na to, że Rosja na powrót staje się militarną superpotęgą. Kwestią otwartą pozostaje natomiast jej zdolność jako państwa do finansowego udźwignięcia w dłuższej perspektywie potencjału militarnego, który stworzyła i nadal tworzy. Wiosną 2014 r. żołnierze rosyjscy po raz pierwszy od czasów zimnej wojny przekroczyli jako agresor granice państwa europejskiego. Po bezkrwawym zajęciu Krymu regularne formacje Sił Zbrojnych FR wzięły udział w sprowokowanych przez Rosję walkach w Donbasie, a ich zaangażowanie zadecydowało o oderwaniu części wschodniej Ukrainy od reszty kraju. Bezpośrednim rezultatem agresji przeciwko Ukrainie było zerwanie kooperacji z Zachodem i ponowne postawienie na forum NATO kwestii zagrożenia militarnego ze strony Rosji. Te fakty – oraz, z drugiej strony, polityka informacyjna Moskwy – przyczyniły się do utrwalenia dwóch przeciwstawnych, nierzadko skrajnych opinii na temat Sił Zbrojnych FR. O ile nie słychać już głosów podważających postępy uzawodowienia i modernizacji technicznej armii rosyjskiej, a także znaczący wzrost ich aktywności, dyskutowane są nadal jakość zachodzących zmian oraz zdolność Rosji do finansowego udźwignięcia postępującej militaryzacji państwa. Rosyjska machina informacyjna stara się równolegle lansować dwa wizerunki – prezentowane na różnych poziomach i kierowane do różnego typu odbiorców. W przekazie kierowanym do własnego społeczeństwa, a także sympatyków Rosji za granicą armia rosyjska już obecnie jawi się jako groźny konkurent armii amerykańskiej, bez większych problemów realizujący kolejne fazy reform i zdolny do obrony interesów FR w dowolnym zakątku globu. W lansowaniu takiego przekazu prym wiodą rosyjskojęzyczne stacje telewizyjne. Natomiast w przekazie kierowanym do kręgów eksperckich, a także odbiorców nastawionych antyrosyjsko uwypuklane są problemy i sugerowana niezdolność armii rosyjskiej do osiągnięcia poziomu technologicznego jej zachodnich odpowiedników. W związku z problemami gospodarczymi Rosji lansowana jest także teza o jej niezdolności do sfinansowania programu zbrojeń. Przy okazji działań przeciwko Ukrainie mówi się zaś o niezdolności do pokonania tego kraju na drodze militarnej ze względów wojskowych (ograniczony charakter możliwych do wykorzystania sił i środków), gospodarczych (niemożność sfinansowania większej operacji) i społecznych (niechęć do wojny i do służby wojskowej, potęgowana rzekomo wysokimi stratami rosyjskimi w Donbasie). Ocenę rzeczywistej sytuacji, w jakiej znajduje się armia rosyjska, w coraz większym stopniu utrudnia fakt, że rosyjskie media i eksperci są de facto jedynymi źródłami informacji. W ostatnich latach reforma Sił Zbrojnych FR została objęta parasolem informacyjnym ze strony resortu obrony, a także służb specjalnych odpowiedzialnych za kontrolę nad mediami. Sytuacje, w których na zewnątrz przedostają się informacje niepoddane wcześniej obróbce propagandowej na rzecz jednego lub drugiego wizerunku armii rosyjskiej, zdarzają się coraz rzadziej i dotyczą głównie kwestii niszowych. Biorąc pod uwagę, że oba z lansowanych wizerunków są w jakiś sposób wypaczone, należy jednak przyznać, że armia rosyjska wykonała w ostatnich latach milowy krok na drodze do potęgi. Militaryzacja jako priorytet Przez ponad dekadę reformy w Siłach Zbrojnych FR prowadzone były w niezwykle korzystnej sytuacji finansowej. Wydatki na cele wojskowe rosły nieprzerwanie, od kilku do kilkunastu procent rocznie. Realizowane programy modernizacyjne – głównie najkosztowniejsze tzw. Państwowe Programy Uzbrojenia (ros. GPW) – począwszy od zainicjowanego w 2006 r. GPW-2015, miały zapewniony parasol ochronny w przypadku pogorszenia sytuacji finansowej państwa (od początku łączonej ze spadkiem cen paliw, ponieważ przychody z ich eksportu pozostają głównym źródłem wpływów do budżetu FR). Pierwszy sprawdzian stabilności finansowej nastąpił pod koniec ubiegłej dekady – w kryzysowym 2009 r. Rosja utrzymała wzrost wydatków na cele wojskowe mimo spadku cen ropy naftowej poniżej 40 USD za baryłkę, wykorzystując środki pochodzące z rezerw. Obecnie Rosja znajduje się w trudniejszej sytuacji – zmniejszenie wpływów do budżetu jest rezultatem nie tylko spadku cen ropy (choć nie tak drastycznego jak 5 lat wcześniej), lecz także zerwania odziedziczonych po ZSRR powiązań gospodarczych z Ukrainą (jeśli chodzi o kooperację przemysłową, Ukraina była de facto najważniejszym partnerem Rosji). Częściowo jest to również efekt zachodnich sankcji. Niemniej – zgodnie z przyjętymi dekadę wcześniej założeniami – FR utrzymała realny wzrost wydatków na cele wojskowe w 2015 r. i, przy deklarowanej świadomości istniejących problemów, zamierza utrzymać go także w latach następnych. W przypadku trwania niekorzystnej sytuacji wiązałoby się to jednak z dalszym „przejadaniem” rezerw (w maju br. wynosiły one 358 mld USD, a w szczytowym okresie pod koniec 2013 r. 520 mld USD). W 2015 r. Rosja wyda na armię rekordową sumę 3,274 bln rubli, co stanowi wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim nominalnie o 30 proc., a realnie o 10 proc. Wartość ta stanowi 4,3 proc. PKB i 20,5 proc. wydatków budżetowych. Ponad połowa zapisanej sumy (1,8 bln rubli) przeznaczona została na zakup i modernizację uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Wraz ze znaczącymi wahaniami kursu rubla wobec walut zachodnich, w sytuacji prawie całkowitej samowystarczalności Rosji w zakresie zabezpieczenia potrzeb Sił Zbrojnych FR (w szczytowym okresie na początku obecnej dekady import pochłaniał zaledwie 2 proc. budżetu resortu obrony) mylące stało się stosowanie przelicznika, np. dolarowego. Wynikałoby z niego, że w 2014 r. przy wydatkach na cele wojskowe rzędu 2,471 bln rubli (wówczas 77 mld USD) Rosja wydała więcej niż w roku bieżącym (według aktualnego przelicznika 66 mld USD), co w zestawieniu z obserwowaną aktywnością i inwestycjami byłoby dezinformacją. Podobnie jak miało to miejsce po kryzysie w 1998 r. ponownie najbardziej wiarygodną metodą oceny rzeczywistej wartości rosyjskich wydatków wojskowych będzie porównanie parytetu siły nabywczej. Przy częściowym wykorzystaniu takiej metodologii SIPRI oceniło wydatki wojskowe Rosji w 2014 r. na 84,5 mld USD, co dawało budżetowi wojskowemu FR trzecie miejsce po Stanach Zjednoczonych (610 mld USD) i Chinach (216 mld USD). Dla porównania pierwsza wśród państw Europy Zachodniej Francja (piąte miejsce w zestawieniu) wydała w analogicznym okresie 62,3 mld USD. Wiosną 2014 r. większość obserwatorów zaskoczył inny niż ten, do którego przywykli, wygląd i zachowanie żołnierzy rosyjskich, którzy znaleźli się na Krymie. Byli nowocześnie wyekwipowani i zdyscyplinowani, nie przypominali tych, którzy jeszcze kilka lat wcześniej brali udział w wojnie z Gruzją Andrzej Wilk Za dalszym utrzymaniem wzrostu wydatków na cele wojskowe przemawiają nie tylko deklarowane obawy Rosji przed zagrożeniem z zewnątrz, maskujące jej własną imperialną politykę na obszarze byłego ZSRR. Reforma Sił Zbrojnych FR stała się w ostatnich latach nie tylko narzędziem polityki mocarstwowej, lecz przede wszystkim dźwignią rozwoju gospodarczego i elementem polityki społecznej. Rosnące zakupy uzbrojenia i sprzętu wojskowego przyczyniły się do ożywienia w całym rosyjskim przemyśle, z drugiej strony ujawniły jednak największą słabość procesu modernizacji armii rosyjskiej – strukturalne i technologiczne zacofanie części przemysłu (niemożność sprostania wymaganiom stawianym przez Siły Zbrojne FR). Przedsiębiorstwa tzw. Kompleksu Obronno-Przemysłowego jako jedyne szczycą się w ostatnich latach nieprzerwanym wzrostem produkcji i inwestycjami (także w budowę od podstaw nowych zakładów, jak dostarczający systemy rakietowe obrony powietrznej Ałmaz-Antiej), a ich załogi stanowią elitę rosyjskiej klasy robotniczej. Wzrost wydatków na armię odbywa się w warunkach powszechnej akceptacji dla modernizacji sił zbrojnych jako symbolu mocarstwowości Rosji. Po latach zapaści wojsko ponownie stało się instytucją cieszącą się w Rosji wysokim prestiżem. Niewątpliwie sprzyja temu fakt, że po znaczących podwyżkach uposażenia armia stała się jednym z najbardziej cenionych pracodawców, a służba wojskowa – sposobem na życie dla coraz większej liczby młodych Rosjan. Prawdopodobnie dopiero znaczący, długotrwały spadek poziomu życia mógłby się przyczynić do odwrócenia tego trendu. Uzawodowienie i restrukturyzacja armii Czynnikiem decydującym o obecnym kształcie armii rosyjskiej były zmiany optymalizujące strukturę Sił Zbrojnych FR. W wymiarze organizacyjnym ich celem była konsolidacja jednostek, w wymiarze funkcjonalnym – „spłaszczenie” struktury dowodzenia. Konsolidacja, wiążąca się w większości przypadków z likwidacją zbędnej nomenklatury jednostek (rzadziej z ich faktycznym rozformowaniem), stanowiła realizację koncepcji wypracowanej w drugiej połowie lat 90. i zastosowanej w ramach reorganizacji samodzielnych rodzajów wojsk (Wojsk Powietrzno-Desantowych, Strategicznych Wojsk Rakietowych i Wojsk Kosmicznych). Z kolei przejście ze struktury dywizyjno-pułkowej na korpuśno-brygadową w dużej mierze należy postrzegać jako powrót do koncepcji z lat 80., której realizację przerwał rozpad ZSRR. Zmiany strukturalno-organizacyjne w armii rosyjskiej FR rozpoczęły się w 2004 r., jednakże decydujący cios strukturze odziedziczonej po armii sowieckiej zadano dopiero po wojnie rosyjsko-gruzińskiej w 2008 r. Siły Zbrojne FR ostatecznie zrezygnowały z utrzymywania kadry oficerskiej przystosowanej do potrzeb armii masowej opartej na powszechnym poborze (jej widocznym przejawem była znacząca nadwyżka etatów wyższych oficerów). Rozpoczęto też dostosowywanie kadry do potrzeb armii o wysokim stopniu uzawodowienia, kładąc nacisk na zwiększenie liczby etatów uzupełnianych w systemie kontraktowym – o czym dalej – i skracając zasadniczą służbę wojskową do 12 miesięcy. W latach 2009-2012 całkowicie zmieniona została struktura dowodzenia, przyspieszono także proces uzawodowienia jednostek pierwszorzutowych. Utworzone zostały cztery połączone dowództwa strategiczne, skupiające pod swoją komendą zlokalizowane na podległym im obszarze jednostki wszystkich rodzajów sił zbrojnych i rodzajów wojsk (poza formacjami centralnego podporządkowania, głównie strategicznymi siłami jądrowymi). Zredukowano liczbę jednostek i przywrócono klasyczną piramidę dowodzenia (zlikwidowano większość etatów starszych oficerów, w przypadku majorów aż 75 proc.), uwolniono także armię od rozbudowanego, posowieckiego zaplecza, które w większości zostało sprywatyzowane (zgodnie z rosyjskim obyczajem popełniono przy tym liczne nadużycia finansowe). Agresja przeciwko Ukrainie i otwarty powrót do konfrontacji z Zachodem przyniosły ze sobą kolejne zmiany organizacyjne. Po opanowaniu Krymu w 2014 r. odtworzona została istniejąca w czasach sowieckich tzw. Krymska Baza Marynarki Wojennej, operacyjnie podporządkowana połączonemu dowództwu strategicznemu „Południe”. Wraz z planami znaczącego zwiększenia potencjału Floty Czarnomorskiej (do poziomu gwarantującego jej przewagę nad pozostałymi flotami czarnomorskimi wziętymi razem) odtworzono także rozformowaną kilka lat wcześniej 30. Dywizję Okrętów Nawodnych (w Sewastopolu), a w 2015 r. sformowano nową, 4. Brygadę Okrętów Podwodnych (w Noworosyjsku). Równocześnie zintensyfikowano rozbudowę infrastruktury militarnej w Arktyce. 1 grudnia 2014 r. w oparciu o Flotę Północną i nowo tworzone jednostki arktyczne ( specjalnie wyposażone brygady zmechanizowane) utworzone zostało piąte połączone dowództwo strategiczne. Zakończenie formowania zgrupowania w Arktyce zaplanowano na 2018 r., a w jego składzie ma się znaleźć nowo utworzona armia wojsk lotniczych i obrony powietrznej. W stadium formowania znajduje się także nowy rodzaj sił zbrojnych – Siły Powietrzno-Kosmiczne, tworzone na bazie dotychczasowego samodzielnego rodzaju wojsk: Wojsk Obrony Powietrzno-Kosmicznej. Kierunek i charakter zmian strukturalno-organizacyjnych w Siłach Zbrojnych FR, przede wszystkim profesjonalizacja jednostek pierwszorzutowych o charakterze stricte ofensywnym, wskazuje, że Rosja nie dąży do stworzenia sprawnej struktury obronnej, skupia się natomiast na przygotowaniu armii zdolnej do działań zaczepnych poza terytorium FR. Uzawodowienie jednostek stałej gotowości, mających w perspektywie końca obecnej dekady stanowić trzon Sił Zbrojnych FR, odejście od struktury kadry dowódczej typowej dla armii masowej (z poboru), zmiany w systemie utrzymania i szkolenia rezerw, a także „spłaszczenie” struktury dowodzenia wskazują, że przyszła armia rosyjska będzie de facto armią zawodową, utrzymującą możliwość przeprowadzenia powszechnej mobilizacji na wypadek konfliktu zbrojnego na dużą skalę (kontynentalną lub globalną). Modernizacja techniczna Za początek zapowiadanego od połowy poprzedniej dekady procesu modernizacji technicznej rosyjskiej armii należy uznać rok 2004, w którym trafiły do służby pierwsze seryjne partie nowego oraz gruntownie zmodernizowanego uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Początkowo skala inwestycji była, zważywszy na wielkość armii rosyjskiej, niewielka. Do jednostek trafiało rocznie po kilkadziesiąt czołgów, bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych oraz po kilka samolotów i śmigłowców bojowych. Fakt ten, jak również wybiórcze przedstawianie przez przedstawicieli Ministerstwa Obrony informacji o zakupach stanowiły podstawę do krytyki i podawania w wątpliwość rozpoczęcia procesu modernizacji technicznej. Przyczyniały się do tego same gremia kierownicze resortu obrony, pozostawiając poza oficjalnym nurtem informacji dane nt. budowy nowych okrętów, na którą (jako najbardziej czasochłonną) przeznaczano większość środków finansowych. Rosyjską armię należy uznać nie tylko za największą, ale też za jedną z najnowocześniejszych i najlepiej wyszkolonych na kontynencie europejskim Andrzej Wilk Istotną część inwestycji w modernizację techniczną sił zbrojnych FR (rokrocznie kilkanaście procent ogółu wydatków) przeznaczano ponadto na nieprzynoszące szybkich efektów prace badawczo-rozwojowe nad nowymi typami uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Do skokowej zmiany, czyniącej bardziej zauważalnym postępujące przezbrojenie armii, doszło w 2007 r., w ramach rozpoczętego wówczas programu zbrojeń (GPW-2015), pierwszego zakrojonego na tak szeroką skalę od czasów ZSRR (w momencie przyjęcia wartość programu oceniano na 150 mld USD). W 2011 r. został on uzupełniony i częściowo zastąpiony przez jeszcze ambitniejszy GPW-2020 (o wartości 650 mld USD). Nowe lub zmodernizowane egzemplarze podstawowych kategorii uzbrojenia konwencjonalnego o charakterze ofensywnym (wg CFE) dla Wojsk Lądowych zaczęto liczyć na setki, a dla Sił Powietrznych – na dziesiątki. W korzystnej sytuacji finansowej jedynym ograniczeniem programu zbrojeń były możliwości rosyjskiego Kompleksu Obronno-Przemysłowego. W roku 2014 – mimo dodatkowych wydatków związanych z działaniami przeciwko Ukrainie, a także narastających problemów natury wojskowo-technicznej, związanych z zerwaniem kooperacji z ukraińskim przemysłem zbrojeniowym (w dużo mniejszym stopniu z przerwaniem współpracy z przedsiębiorstwami zachodnimi) – dostawy nowego i zmodernizowanego uzbrojenia i sprzętu wojskowego osiągnęły kolejny rząd wielkości. Zeszłoroczny poziom zakupów został utrzymany także w roku bieżącym. Począwszy od roku 2014, do służby trafia rocznie około 300 czołgów T-72B3 (modernizowanych do standardu porównywalnego z T-90), drugie tyle bojowych wozów opancerzonych (BMP-3, BTR-82AM) oraz około 100 systemów artyleryjskich kalibru 100 mm i powyżej ( następcy spopularyzowanych działaniami w Donbasie „Gradów” – wyrzutnie rakietowe „Tornado-G”). Tylko w pierwszym kwartale br. Wojska Lądowe otrzymały ponad 600 różnego typu wozów bojowych i pojazdów specjalistycznych, w tym przedseryjne partie wyposażenia tzw. żołnierza przyszłości „Ratnik” oraz nowej generacji czołgu T-14 (na platformie „Armata”) i haubicy samobieżnej „Koalicyja-SW”. W 2014 r. do służby trafiły 142 nowe i zmodernizowane samoloty oraz 135 śmigłowców, w tym roku podawane liczby są nieco niższe – 126 samolotów i 88 śmigłowców (głównie bojowe Ka-52 i wielozadaniowe, głęboko zmodernizowane Mi-8). W odróżnieniu od lat poprzednich większość zakupionych samolotów będą jednak stanowiły maszyny fabrycznie nowe (Su-34, Su-35S, Su-30 i Jak-130). W przypadku śmigłowców są to finalne partie maszyn zamówionych w ramach GPW-2015. Systematycznie przezbrajane są brygady rakiet taktycznych (w systemy „Iskander”, począwszy od 2014 r. dwie rocznie), pułki rakietowe obrony powietrznej (S-400, minimum 2 pułki rocznie) oraz dywizje Strategicznych Wojsk Rakietowych (wielogłowicowe rakiety „Jars”, 4 pułki rocznie). Do służby wchodzi także coraz więcej nowych okrętów (rzędu kilkunastu rocznie), systematycznie kładzione są także stępki pod kolejne. Od początku obecnej dekady weszło do służby 39 nowych okrętów (nie licząc jednostek pomocniczych), próby zdawczo-odbiorcze przechodzi 10, a w różnej fazie budowy znajdują się kolejne 43 ( 6 fregat, 6 korwet, 7 atomowych i 4 konwencjonalne okręty podwodne). W 2014 r. do służby w Marynarce Wojennej FR weszły czwarta korweta projektu 2380 oraz 2 atomowe (w tym trzecia jednostka przenosząca rakiety balistyczne projektu 955 „Boriej”) i 2 konwencjonalne okręty podwodne. W br. wejdą do służby pierwsze nowe fregaty (gotowe są już 2, a przez próby przechodzą 2 następne), kolejna korweta oraz 2 okręty podwodne. Od 2011 r. do służby powróciło 6 okrętów po modernizacji (głównie atomowych okrętów podwodnych), a poddawanych jej jest kolejnych 15. Ponadto armia rosyjska otrzymuje wiele innych typów uzbrojenia i sprzętu wojskowego, w tym na coraz większą skalę nowe systemy walki radioelektronicznej i łączności, a także sprzęt wsparcia i zabezpieczenia działań. Towarzyszy temu modernizacja infrastruktury, głównie lotnisk. Inwestycje w nowe i zmodernizowane uzbrojenie i sprzęt wojskowy pozwoliły na realizację kończącego się programu GPW-2015 z nawiązką. Wyjątek stanowią jedynie nowe okręty, z których część zostanie oddana do służby później, niż pierwotnie planowano. Armia coraz bardziej profesjonalna Wiosną ubiegłego roku większość obserwatorów zaskoczył inny niż ten, do którego przywykli, wygląd i zachowanie żołnierzy rosyjskich, którzy znaleźli się na Krymie. Byli nowocześnie wyekwipowani i zdyscyplinowani, nie przypominali tych, którzy jeszcze kilka lat wcześniej brali udział w wojnie z Gruzją. Potwierdzeniem nowej jakości stał się otwarty udział batalionowych grup bojowych z Wojsk Powietrzno-Desantowych oraz z brygad zmechanizowanych z Południowego Okręgu Wojskowego w działaniach w Donbasie w sierpniu 2014 r. Mimo liczebnej przewagi sił podległych władzom w Kijowie w ciągu kilku dni wojska rosyjskie powstrzymały ofensywę armii ukraińskiej i wyparły ją z większości terenów kontrolowanych wcześniej przez separatystów, ponosząc przy tym stosunkowo niewielkie straty. Za miarodajne należy uznać dane zebrane w tzw. raporcie Niemcowa i upublicznione w maju br., zgodnie z którymi na Ukrainie zginęło dotychczas 220 rosyjskich żołnierzy, w większości „urlopowanych” z Sił Zbrojnych FR i biorących udział w działaniach w składzie formacji zbrojnych separatystów. Armia rosyjska ćwiczy intensywnie i de facto nieprzerwanie od lutego 2013 r., kiedy to rozpoczęto organizowanie tzw. niezapowiedzianych sprawdzianów gotowości bojowej. Od tego czasu zorganizowano kilka przedsięwzięć o skali porównywalnej z największymi ćwiczeniami armii sowieckiej, angażujących po kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy wszystkich rodzajów sił zbrojnych i samodzielnych rodzajów wojsk, tysiące wozów bojowych i pojazdów wsparcia i zabezpieczenia, setki samolotów i śmigłowców oraz dziesiątki okrętów (we wrześniu 2014 r. w ćwiczeniach na dalekim wschodzie Rosji wzięła udział rekordowa liczba 155 tys. żołnierzy wszystkich formacji). W 2014 r. zorganizowano łącznie 3,5 tys. ćwiczeń poligonowych wszystkich szczebli, a tylko w pierwszym kwartale 2015 r. – 886, w tym 260 ćwiczeń połączonych rodzajów wojsk i sił zbrojnych. Niemalże bez przerwy w skrajnie odmiennych warunkach geograficznych i klimatycznych ćwiczą pododdziały Wojsk Powietrzno-Desantowych (w br. od Arktyki po Tadżykistan). W stanie permanentnej aktywności znajdują się także jednostki desantowe Floty Czarnomorskiej, od 2011 r. zabezpieczające dostawy dla władz pogrążonej w wojnie domowej Syrii, a także lotnictwo strategiczne, patrolujące obszary nad północną częścią oceanów: Atlantyckiego i Spokojnego (coraz częściej prowokujące przy tym siły obrony powietrznej państw NATO). Osiągniętym w ostatnich latach poziomem aktywności Siły Zbrojne FR ustępują wyłącznie armii amerykańskiej. Wzrostowi profesjonalizmu sprzyja postępująca zmiana struktury kadrowej Sił Zbrojnych FR. W kwietniu br. liczba żołnierzy kontraktowych osiągnęła 300 tys. (dla porównania żołnierzy z poboru było w tym samym czasie 276 tys.). Doliczając 200 tys. oficerów, trzeba uznać, że połowa etatów w czasie pokoju w armii rosyjskiej jest obecnie zawodowa. Realnie zaś ten współczynnik jest jeszcze większy – około 200 tys. etatów przeznaczonych jest dla żołnierzy rezerwy, pozostało też jeszcze ok. 20 tys. etatów chorążych (faktyczny stan liczebny Sił Zbrojnych FR wynosi około 800 tys. żołnierzy). Docelowo żołnierze kontraktowi mają stanowić połowę stanu etatowego – do końca br. ma ich być łącznie 352 tys., do 2017 r. – 425 tys., a do 2020 r. – 499 tys. Od 2013 r. do służby w systemie kontraktowym przyjmowanych jest 80-90 tys. żołnierzy rocznie – i jest to tylko część chętnych (na spadek zainteresowania tą formą służby wojskowej nie wpłynęły nawet informacje o rosyjskich żołnierzach poległych w Donbasie). Powyższe dane pokazują, że przy utrzymaniu dotychczasowego poziomu finansowania realizacja przyjętych założeń rozwoju armii nie będzie zagrożona. *** W ostatnich latach armia rosyjska zdecydowanie zmniejszyła dystans dzielący ją od najlepszych armii zachodnich. Wyraźnie ustępuje i – biorąc pod uwagę dysproporcje w potencjale obu państw – będzie ustępowała Siłom Zbrojnym Stanów Zjednoczonych. Pomimo różnic w wielkości (także środków wydawanych na cele wojskowe) armia rosyjska przewyższa chińską pod względem zaawansowania technologicznego (pod tym względem Chiny są petentem Rosji, od wielu lat starają się nabyć od niej nowe uzbrojenie, systemy rakietowe S-400 i wielozadaniowe samoloty bojowe Su-35), jest także zdecydowanie aktywniejsza. Już w chwili obecnej należy ją uznać nie tylko za największą, ale też za jedną z najnowocześniejszych i najlepiej wyszkolonych na kontynencie europejskim. Rozwojowi sił zbrojnych FR towarzyszy postępująca militaryzacja – w wymiarze gospodarczym i społecznym – państwa rosyjskiego. Kwestią otwartą pozostaje, czy Rosja będzie w stanie finansowo utrzymać przyjęte tempo militaryzacji i jakie mogą być międzynarodowe konsekwencje zarówno jej sukcesu, jak i porażki. Przeczytaj też: Rosjanin pragnie być wielki… Odsłony rosyjskiego imperializmu

stopnie wojskowe federacji rosyjskiej